środa, 26 stycznia 2011

czy niemowlę śmierdzi padliną i jak je chronić przed atakiem sępów

Moi drodzy czytelnicy :)! Z góry uprzedzam, że dzisiejszą notkę tworzę trochę na siłę, bo nie wiem już czym mogłabym się zająć, żeby jeszcze choć na chwilę odłożyć moment rozpoczęcia nauki z mojego ulubionego pozytywizmu;p. Tak to już w tym moim życiu pokrętnie się układa, że szczyty kreatywności osiągam w momencie gdy:
a)budzik dzwoni niemiłosiernie o 6:30 i muszę wymyślić powód, dla którego  nie pójdę na zajęcia z historii teatru (po raz 4 w semestrze),
b)muszę przeczytać artykuł o symbolice perły w "Marii" i staram się znaleźć sprawy dużo pilniejsze niż moje zobowiązania wobec dr D.-Ł:)

Ale do rzeczy. Nie chcę przecież zacząć tu tworzyć jakiegoś dygresyjnego poematu.
Ostatnio organizm Przyszłej Mamy nieco podupadł na zdrowiu i zaczął krwawić i plamić z miejsc, z których nie powinien, szczególnie biorąc pod uwagę mój stan. Chyba nigdy się jeszcze tak nie bałam i to w sumie nie o siebie, tylko o to żyjątko co sobie we mnie rośnie. To jest naprawdę niesamowite, jakie wielkie zmiany we mnie zachodzą z każdym dniem. Niegdyś zatwardziała feministka, zwolenniczka prawa do aborcji (choć tu akurat wiele się nie zmieniło), twierdząca, że dopóki dziecko się nie urodzi nie żyje i nie jest w pełni człowiekiem, drży ze strachu, że może poronić 12 tygodniowy płód. Na szczęście nic złego się nie stało, przyczyną krwawienia nie były problemy z bombasem czy hormonami. Ale muszę brać leki podtrzymujące ciążę, które łącznie kosztują 100zł. I jak tu świadomie decydować się na dziecko w takim kraju?

Wyobraźcie sobie, że moja dzidzia ma już ponad 8cm długości, włosy na głowie, ssie kciuk i robi minki! 8 cm to naprawdę dużo:) Za jakieś 6 tygodni czeka mnie kolejne USG, na którym będzie już można określić płeć. Nie mogę się doczekać:)! Najbardziej się boję, że się popłaczę na tym badaniu, bo jakaś taka rzewna się zrobiłam ostatnimi czasy, niesłychanie skłonna do wzruszeń.

Brzuch też rośnie, razem z bombasem. Na razie jeszcze co prawda znajomi nie podejrzewają mnie chyba o ciążę, ale ja widzę wyraźną różnicę miedzy moim brzuchem 2mce temu i tym teraz. Dziś z jego powodu musiałam odmówić kupienia sobie pięknej spódnicy, rozkosznie przecenionej, bo mogłabym ją ponosić góra 3 tygodnie. Kupiłam sobie za to rozciągliwą, bawełnianą:). A jutro chyba zrobię jakiś pierwszy prezent dla dzidziusia:). Cudownie jest być w ciąży, serio! Jak brzuch mi urośnie już tak poważnie, to pomaluję go sobie w kwiatki i sfotografuję z każdej strony. Tak to sobie wymarzyłam;)

A na koniec krótkie objaśnienie tytułu notki. Byliśmy dziś z Przemkiem u Bułaja i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności rozmowa zeszła na temat sępów. Bułaj opowiedział nam o znanych mu przypadkach porwania przez sępy afrykańskich niemowlaków. Wniosek z tego taki, że niemowlęta muszą pachnieć padliną i trzeba je jakoś chronić przed sępami - najlepiej antysępowymi zasłonami na wózek. Miejmy nadzieję, że do lipca nie nastąpią żadne radykalne zmiany w biosystemie i sępy nie zasiedlą mazurskich lasów. Oby. Módlcie się za to;)

A na koniec zdjęcie ukazujące domniemany wygląd mojego potomka (Tylko mój bejbiborn jest ładniejszy od tego na zdjęciu i czyta już miniaturowy tomik wierszy Stachury. Tak tak, czyta, w moim brzuchu, przecież to dziecko na wskroś polonistyczne!)


Niech pan was ma w swojej opiece. Amen.

4 komentarze:

  1. brzydkie jest to dziecko na zdjęciu. nie dziwię się sępom...
    dobrze, że z Tobą i dzidziuchem wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej jest na pewno ładniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mogę się doczekać tego Twojego brzuchola w kwiatach ! :) wpadnij do starej pracy się pochwalić ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń