środa, 8 grudnia 2010

chwytliwy tytuł do kolejnej notki

Odebrałam dziś wyniki badania swej krwi i swej uryny, i wszystko wygląda ładnie, więc jestem zadowolona. Poza tym nie mamy z Przemkiem konfliktu serologicznego, więc cieszę się do kwadratu:)

Dochodzę do wniosku, że wzrastająca pod mym sercem Kreweta rozmiękcza mi mózg, czyniąc zeń twór gąbczasty, co odbiera mi cały polot i finezje zarówno w działaniu jak i w myśleniu. Nie wiem jeszcze jak to robi, może wysyła jakieś niszczące fluidy, hormony, nie wiem, efekty są widoczne na każdym kroku. Przestałam sobie radzić z płynną obsługą bankomatu, robię kuriozalne błędy ortograficzne, zapominam 569 razy dziennie średnio o rzeczach ważnych i nieważnych, nie umiem już gotować. Okazuje się też, że 12h snu to wciąż za mało, podobnie jak 7583kcal spożytych w ciągu doby. A przede wszystkim cierpię na cykliczne, nawracające depresje, z którymi jednak skutecznie walczę. I na przykład teraz jestem szczęśliwą kobietą i matką :)

Mam kilka postanowień, co do przyszłego życia Krewety. Będę je myć własnym mlekiem, bo to najdoskonalszy czyściciel nowonarodzonego ciałka, jednocześnie zupełnie darmowy i total bezpieczny, dzięki czemu dzidzia będzie piękna, zdrowa i nie będzie miała alergii. Poza tym sprawimy sobie kota, bo uważam, że dziecko powinno wychowywać się ze zwierzętami. Ja się wychowywałam i dostrzegam same zalety takiego stanu. Po pierwsze to uczy wrażliwości na drugą istotę, bez względu na jej pozycję w piramidzie bytów. Poza tym mała szansa na rozwój alergii. No i bombas nie wyrośnie na egoistę. I będę je nosić w chuście, żeby miało poczucie bliskości i bezpieczeństwa. Nie ma szans na to, żeby moje dziecko było nieszczęśliwe!

Iza opowiadała mi dziś o przecudnej teorii na to, aby swoje dziecko wychować na geniusza. Mianowicie polegać miałoby to na tym, żeby po narodzinach przeprowadzić osobniczą ewolucję dzidziucha. Trzeba je nauczyć wszystkiego, co doprowadziło do tego, że z jednokomórkowych istnień staliśmy się ludźmi, przeprowadzić przez te etapy. W tym celu uczy się takie biedne dzieciątko pełzać i coś tam dalej w ten deseń. Są nawet specjalistyczne kursy, na których pokazuje się przemądrym rodzicom jak układać główkę i kończyny potomka, żeby sukcesywnie przechodził kolejne etapy tej "ewolucji". Fakt, ze ludzie zawierzają takim bzdurom jest dostatecznym potwierdzeniem mojej teorii o negatywnym wpływie posiadania potomstwa  na mózg rodziców:)

W ogóle to tak sobie marzę, żeby Fasolak\Fasolina mógł\mogła wychowywać się w wolnym ideologicznie środowisku i dopiero gdy dorośnie podejmować ważne decyzje, między innymi o przynależności do którejkolwiek religii, lub nieprzynależności do żadnej. Dlatego jestem bardzo przeciwna chrzczeniu mojego bejbiborna. Niestety czuję się osadzona w cholerny społeczny konwenans, w jakiś odgórny przymus i to poczucie mnie niebywale deprymuje. Może odnajdę w swoim umyśle pokłady siły niepomiernej i uda mi się sprzeciwić temu bezsensownemu społecznemu wymogowi:)

A na koniec zabawna historia z ostatniej chwili, potwierdzająca zgąbczenie mojego mózgu:). Poszłam do kuchni, aby przygotować Przyszłemu Tacie kolacje, poczyniłam to sprawnie, zaparzyłam herbatę, miałam już opuszczać kuchnię, kiedy przypomniałam sobie o chlebie. Wracam więc, otwieram szafkę, a tam uśmiecha się do mnie czajnik elektryczny:D

Módlcie się za mnie!


7 komentarzy:

  1. Kochana, Ty serio z tym własnym mlekiem? Pierwszy raz o czymś takim słyszę:P Jak to niby działa? Jutro musisz mi opowiedziec! A roztargnienie jest bardzo sexi, więc tylko sie cieszyć:D -> Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi się kot w waszych planach. też uważam, że dzieci powinny się chować ze zwierzętami, bo a. nie nudzą się, b. uwrażliwiają się, c. nie mają alergii. gorzej, że mój chłopak ma. no, ale ja nie jestem w ciąży i nie muszę sobie sprawiać kota. ale przyznam Ci się w tajemnicy, że myślę o Tobie non stop i czasami się zachowuje jakbym to ja była w ciąży. a ten mój chłopak to nawet twierdzi czasami, że Ci zazdroszczę. może? możliwe to?
    czajnik w chlebaku? a ciekawe jak działa zamrożona ładowarka do telefonu? :-)
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. aha. o tym mleku to też nie słyszałam. w każdym razie nie przesadzałabym z tym perfekcyjnym wychowaniem, dbaniem i czynieniem z dziecka geniusza. geniusze mają przejebane. może niech po prostu będzie inteligentne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ola, ja też mam ten syndrom. I jej zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tak czytam Twoje symptomy to uznaję, że jestem w ciąży : D

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem czy wiesz, ale rozbawiłaś mnie do łez (i nie przesadzam mimo że lubię) tym, że chcesz potomka/potomkinię kąpać we własnym mleku. zaraz Ci wytłumaczę dlaczego.
    wyobraź sobie, że jak zresztą w nagłówku, zamiast posiadać dwie kształtne piersi masz dwie dojarki na mleko, które rosną z każdą sekundą, pęcznieją, bolą i robią się cieżkie (o wrażliwości na ból wspominać nie muszę). a teraz sobie wyobraź, że je mocno naciskasz, tak przez pół godziny i po takiej katordze z radością stwierdzasz, że udało Ci się uzbierać "już" 100ml i marzysz, żeby dziecko się tym nażarło bo jak nie to masz kolejne pół godziny katorgi przed sobą...

    radzę dobrze: albo przerzuć się na wodę (taniej, szybciej, bezbolesnie), albo zmień upodobania na ostre sm bo bez bólu się nie obejdzie :o)

    no dalej się śmieje, dzięki za świetny nastrój :oD

    OdpowiedzUsuń
  7. Adaś - ja wiem, ja wiem, Ty jako mój brat bliźniak po prostu współodczuwasz moje objawy.

    Justyno - kobieta małej wiary z Ciebie ;p!

    OdpowiedzUsuń